Machiny z gdańskiej Zbrojowni

Zwykle zwiedzając Gdańsk zatrzymujemy się przed tą majestatyczną budowlą, by podziwiać przepiękną architekturę niderlandzką. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że obok swojego głównego przeznaczenia jako składu broni, była ona domem machin wprawiających w osłupienie Gdańszczan i gości z całego świata.

Wielka Zbrojownia, Gdańsk
Wielka Zbrojownia, Gdańsk

Wiele światła na te tajemnicze obiekty rzucają relacje podróżników odwiedzających niegdyś miasto, którzy wzajemnie potwierdzają swoje relacje. Jednym z nich był Marton Csombor, szlachcic węgierski, który przebywał w mieście w 1616 i 1617 roku, a co zobaczył, żywo opisał.

Neptun w Wielkiej Zbrojowni

Piękną fasadę budowli autorstwa Antona van Obberghena lub może Hansa Vredemanna de Vries opisał tak:

Budynek to i z zewnątrz i od środka bardzo ładny. Na zewnątrz stoi posąg bogini Pallas, ze sztandarami kopiami i mieczami. Pod nim herb miasta, na dachu zaś wiele posągów niemieckich, które bez mała ta wyglądają, jakby były żywe.

Marton Csombor miał szczęście widzieć w Zbrojowni coś, co nam nie będzie dane:

W Arsenale znajduje się urządzenie wodne, które w najbliższym czasie zostanie ustawione w rynku. Całe z miedzi weneckiej…

Tak, to Fontanna Neptuna, która była w Zbrojowni przechowywana przed zainstalowaniem na Długim Targu!

WIDEO: mechaniczna lalka z XIX wieku (Morris Museum, USA)

Niezwykłe gdańskie działo

Choć w nieco innej formie, front budynku możemy podziwiać i współcześnie. Natomiast wnętrze pełne niezwykłych osobliwości bezpowrotnie się zmieniło. Kolekcja broni, a szczególnie jedna wyjątkowa armata zrobiła wrażenie na gościu z Węgier:

Zadziwia w tym cekhauzie wielka rozmaitość broni. Jest tu dużo armat, haubic, garłaczy, kul żelaznych, tarcz, pancerzy, toporów, sztyletów, tarabanów, trąb, kańczugów, strzemion, szyszaków i wszystkiego tego, co człowiek na zgubę wroga wymyślił. 

Było tu jedno działo, teraz dopiero odnalezione. Doskonalszego odeń nikt nie widział i nie mógł oglądać, albowiem mimo iż odlano je tylko z siedmiu centnarów, siłą ognia po dwakroć przewyższa armatę z dwudziestu siedmiu centnarów.

Czterej jeźdźcy Bartalana Schachmana

Jeszcze ciekawiej Marton Csombor opowiada o tajemniczych machinach, które były ozdobą Arsenału. 

Na dole jest czterech jezdnych, z których jednego obdarował swą zbroją Maurycy, książę holenderski, dwóch dalszych Bartalan Schachman, a czwartego jakiś porucznik holenderski. Każdy dźwiga w prawicy kopię. A tak są rozstawieni, że gdy puszkarz zechce, zawracają się ku sobie i krzyżują kopie, jak gdyby byli nieprzyjaciółmi.

WIDEO: Maszyny od starożytności po współczesność

Strzelający rycerz

Ostatnia z opisanych osobliwości rzuciła się w oczy nie tylko Csomborowi, ale też m.in. francuzowi Karolowi Ogier. Sam węgierski szlachcic opisał ją tak:

Wszedłszy do środka, ujrzysz trzy kukły które nim dotkniesz, uważasz bardziej za żyjące. Ubrane są one w drogie szaty kitajkowe i sukienne niczym jakowiś rycerze. Oczy ich nigdy nie spoczywają, lecz obracają się nieustannie, budząc grozę. Kukły często głowami wstrząsają, a rękami grożą. W dłoni jedna z nich dzierży samopał, z którego byłaby mi zapewne wymierzyła w głowę, gdyby mnie od niej nie odsunięto. Kilka dni temu pewien pan polski stracił z jej ręki brodę.

Co stało się z machinami, o tym historia milczy. Gdyby pozostały we wnętrzu do dziś, z pewnością byłyby atrakcjami Gdańska obok których nikt nie przechodziłby obojętnie. Pozostaje też mieć nadzieję, że wkrótce zwiedzanie Trójmiasta będzie można poszerzyć także o częstsze odwiedziny we wnętrzach Wielkiej Zbrojowni. Kto wie, jakie eksponaty kiedyś je wzbogacą.